- Nie wiem, ile dokładnie pieniędzy ludzie o wielkich sercach w sumie przysłali Kubie. Zdarzają się bardzo drobne wpłaty, ale też naprawdę spore kwoty – mówi pani Elżbieta Śmigielski z Fundacji Mrunio opiekującej się podpalonym psem.
Pani Elżbieta informuje, że środki są dopiero zliczane, bo spływają w dużych ilościach na kilka kont. Istnieje konto wyłącznie dla Kuby, na którym na dzień dzisiejszy jest około 10 tys. zł. Kuracja psa klinice weterynaryjnej „Niedzielscy” jest bardzo droga: kosztuje około 1000 zł dziennie. W najbliższych dniach zostanie przeprowadzony kolejny zabieg za 1500 zł.
- Od kilku dni nie dosypiam, nie dojadam, tylko bez przerwy odbieram telefony i maile w sprawie Kuby. Wczoraj po godzinie przerwy miałam 80 nieodebranych smsów, dostaję po 180 maili dziennie. A przecież nie jestem jedyną osoba zaangażowaną w jego sprawę – mówi pani Elżbieta.
Zebrane fundusze na razie zabezpieczają bieżące wydatki związane z leczeniem Kuby, ale proces jego zdrowienia jest nieprzewidywalny, tak więc część środków służy jako zapas na „czarną godzinę”.
- Ludzie często dzwonią i mówią, że wpłacą pieniądze, a jak nie będą potrzebne, mam je wykorzystać w sprawie innego psa – mówi pani Elżbieta.
O Kubie przeczytasz także w naszych poprzednich publikacjach:
Kuba: nagroda za wskazanie sprawcy
Pierwszy tekst, zdjęcia i wideo po znalezieniu psa